sobota, 30 lipca 2016

Wypad nad morze :)

Jakis czas temu zaraz po powrocie z Polski wybraliśmy się z Karolem nad morze.Zaplanowaliśmy sobie picie wina na plaży , pierwsze moczenie nóg w sezonie i zajadanie przekąsek , które przygowaliśmy :) Pogoda była w kratke tak jak to bywa w Irlandii , jednak już tak długo planowaliśmy ten wypad , że pogoda była nam nie straszna .Naładowani optymizmem pojechaliśmy na naszą ulubioną plaże , która kiedyś zobaczyłam przez okno pociągu i odrazu się w niej zakochałam.
Odrazu wyskoczyliśmy z butów i do morza , woda lodowata ale co tam fajnie było.Ktos zrobił cudo na piasku , zobaczycie na zdjęciach... ustawiłam statyw i robimy zdjęcia no bo to koniecznie ;) nagle niebo pociemniało i zerwała się ogromna ulewa jedna ręką złapałam statyw z aparatem , drugą torebke i w nogi tylko taki problem że plaża dalej kamienista a butów na stopach nie miałam zmokliśmy ale sie bardzo przy tym śmiejąc.Miało być romatycznie , koc czekał w plecaku a wino piliśmy z kubeczków po kawie a przekąski jedliśmy na stojąco.Nogi czarne z fryzury układanej rano została szopa na głowie ....ale uśmiech nie znikł ! powietrze było cudowne takie rzeźkie , wino okazało się nie za dobre jak na moje gusta ale chociaż osłodziło mi je truskawki i masło orzechowe z bananami :)
Gdy już się rozpogodziło poszliśmy na spacer wzdłóż dłuugiej plaży , po drodze padało jeszcze ze dwa razy ale udało nam się znaleść schron i już tam zostaliśmy. Morze pięknie szumiało , Karol opowiadał swoje ulubione historie wino troche w glowie zaszumiało ;)
gdy już nacieszyliśmy się plażą i zgłodnieliśmy oczywiście wsiedliśmy w pociąg i wybraliśmy się na obiad . Restauracja to strzał w 10! piękne wnętrzne , pyszne jedzenie i ceny rozsądne.Karol to ma nosa ! zawsze wybierze taką z najlepszym jedzeniem :)

środa, 27 lipca 2016

Zakopane dzień 3

Z racji tego , że się Dawid rozchorował i troche plany musieliśmy pozmieniać postanowiliśmy zostać dzień dłużej. Tego dnia zaplanowaliśmy wypad na morskie oko.Spakowaliśmy się i w droge , tymrazem obyło się bez pogodowych niespodzianek.Grzało nam piękne słońce.Nie spodziewałam się tego , że do morskiego oka jest aż 15 kilometrów a może i więcej?;) dobrze , że miałam najwygodniejsze buty sportowe , które są już ze mną 4 lata a wyglądają idealnie!
Dopiero w drodze na morskie oko poczułam taka adrenaline , że jestem w górach:P jakie widoki piękne , już wiem że jestem miłośniczką gór a nie morza( chociaż zwiedzanie trójmiasta jeszcze przedmną).Zachwycałam się całą droge naprawde! a zazwyczaj to właśnie ja jestem największą marudą ;) W drodze zrobiliśmy sobie przystanek na drugie śniadanie , ale było wspaniale! przy takich widokach zwykła kanapka smakowała obłędnie , no magia jakaś ;).

niedziela, 24 lipca 2016

Zakopane dzień 2.

Drugiego dnia wstaliśmy jak torpedy można by powiedzieć , czyli tak jak zawsze na swyjazdach o 7 bez najmniejszego problemu , no bo przecież miało się dziać tyle fajnego!.Zjedliśmy śniadanie , spakowaliśmy plecaki i w droge. Na ten dzień zaplanowaliśmy Gubałówke i morskie oko a wyszło troche inaczej...
Udało nam się zwiedzić Gubałówke no i szukaliśmy drogi na te morskie oko , po drodze wstępując na oscypka z żurawiną na ciepło - mniam!.Nagle dawid się źle poczuł i musieliśmy go odwieść do hotelu... kupiliśmy mu leki na gorączke , zrobiłam mu gorzką herbate , bo wiem że to zawsze pomoga i pomogło.On poszedł spać my we dwoje pojechaliśmy zobaczyć doline Chochołowską, gdy byliśmy w busie na doline zadzwonił dawid , już zdrowy na szczęście!
Dolina nas urzekła , chociaż tak naprawde zobaczyliśmy jej skrawek , bo nie chcieliśmy żeby Dawid był za długo sam .. piękne lasy , w tle góry w lesie stumyk z czystą wodą dokładnie tak jak zawsze widziałam na filmach to mnie urzekło naprawde!.Przy strumieniu się zatrzymaliśmy , pomoczyliśmy nogi nacieszyliśmy się widokami było cudownie naprawde tylko my we dwoje :)
Nie chciało nam się wracać , wręcz przeciwnie chcieliśmy iść do przodu by zobaczyć więcej no ale musieliśmy zdąrzyć na kolacje.Ale nie ma tego złego! jest pretekst , by tam wrócić ;)

Tego dnia by wynagrodzić dawidowi ten samotny pobyt w pokoju postanowiliśmy go wziąść do aqua parku bo wiedzieliśmy , że z tego się ucieszy napewno i tak było :) on szalał na zjeżdzalniach a my w tym czasie piliśmy piwko zrelaksowani bo tak fantastycznym dniu na górze w barze ;).W drodze na busa zahaczyliśmy jeszcze o kebaby i szczęśliwi mogliśmy zakończyć ten dzień pełny niespodzianek.

Zakopane dzien 1

Udało mi się nareście pojechać w Polskie góry! na kilka dni po ślubie tak by odpocząć i naładować baterie.Najpierw pojechaliśmy do Krakowa a z tamtąd do Zakopanego.Droga minełam nam fajnie szybko i wesoło :)

Mieszkaliśmy w gościńcu " u Kaśki" w Białym Dunającu jakieś 5 kinut busem od Zakopanego.
Uwielbiam te uczucie zbliżających się przygód , które towarzyszą mi , gdy jade zobaczyć coś nowego , to taka najlepsza życiowa energia naprawde :)

W Dunajcu przywitała nas piękna słoneczna pogoda , po 30 minutowej wędrówce z walizkami pod góre w czasie szukania naszego noclegu , mijaliśmy podwórka z owcami , same drewniane domy , które zawsze były w moich marzeniach no i który musze wybudować :)
Piękną wode Dunajca , która błyszczała w świetle słonecznym , jeszcze nie zobaczyłam gór a już byłam pewna , że chciałabym tam zamieszkać te powietrze ma coś w sobie ! ;)

Zostawiliśmy nasze bagaże , przebraliśmy się w wygodne letnie ubrania , spakowaliśmy plecaki i w droge , hej! przygodo ;) Ze złapaniem busa do Zakopanego nie było problemu , jeździły co chwile co nas bardzo cieszyło. Pierwszego dnia pojechaliśmy zobaczyć krupówki , wyobrażałam sobie je z deka inaczej a tu zwykły deptak ;) no ale oscypków to się najedliśmy i są naprawde przepyszne.
Pospacerowaliśmy tam , porobiliśmy zdjęcia , zdjedliśmy lody , kupiliśmy już jakieś pamiątki no znaleźliśmy knajpke na nasz obiad , która okazała się najgorszą w jakiej jedliśmy :D
Wystrój nie był najgorszy , kapela góralska też tam grała ale jedzenie to była mrożonka prosto z marketu! to było straszne nie polecamy restauracji "Zygzak". Była to też pierwsza restauracja w której pomimo tego , że byliśmy klientami , musieliśmy płacić za toalete...nie nie i jeszcze raz nie ! omijajcie naprawde.

wtorek, 12 lipca 2016

Phone mix - Czerwiec 2016

Jakoś mi się przeciągnął ten phone mix w tym miesiącu , a to za sprawą po południowych zmian w pracy i chęci mniejszej ilości siedzenia przed komputerem :)
Ten miesiąc to wogóle był cudowny cały ... pięknie się zaczął - naszym ślubem!!!
3 tygodniowym pobytem w Polsce , za krótko w tym roku!.
Najważniejsze wydarzenia :
- nasz ślub! cudowna chwila , teraz wiem co to znaczy , że gdy człowiek nie planuje ślubu nie zna życia ;) ja nauczyłam się odpuszczać i przestać martwić się rzeczami , na które wcale nie mam wpływu.
- mój wieczór panieński - był taki jak sobie wymarzyłam podołałam z dekoracją , jedzeniem - jestem z siebie dumna , ale bez moim cudnych kobiet i zabawa nie byłaby taka wspaniała :)
-urodziny mojej mamy - 55 , piękny wiek a ja znowu zapomniałam zrobić jej zdjęcia! dobrze , że są z wesela ;)
-urodziny mojej przyjaciółki Agaty - szybka akcja , pozamykane wszystkie sklepy z kartkami i torebkami na prezent! kartka i torebka były , ale nie wymarzone.. ;)
dwu godzinna rozmowa po długim nie widzeniu się , do tego woda z cytryną dla ochłody i ciasto z lodami żeby się troche rozpieścić :)

- wyjazd do Zakopanego - pierwszy raz w górach zaliczony! będą i następne pokochałam , tylko musze kupić odpowiednie buty do górskich przechadzek.

- pierwsze wspólne wyjście na wesele z Karolem

- Kilka chwil spędzonych z rodzeństwem , kilka wypadów na lody , zawsze za mało! ale bardzo mi tego brakuje na codzień, więc gdy jest okazja spędzam .

- Dla równowagi w czerwcu byliśmy też pierwszy raz w tym roku nad morzem , już naszym Irlandzkim... będzie o tym osobna notka.

- zrobiłam pierwsze paznokcie hybrydowe , odrazu się zakochałam! i obciełam włosy , odrazu lżej chociaż układają się jeszcze gorzej niż poprzednio hahaha


                                  - mąż odprowadził mnie na przystanek , przy okazji wspólny mały spacer :*

Wypad na obiad do "ąki"

Był bardzo ciepły dzień , promienie grzały moje gołe ramiona, na szyi błyszczał sznur jasnych pereł , włosy lekko opadały na obojczyki... obrączki błyszczały nam na palcach.Wybraliśmy się na obiad do fajnej restauracji "ąka" już jako małżeństwo... ja na przeciwko niego.On popijał drink z antonówki , troche podkradłam i był przepyszny! ja delektowałam się kawą.To nic że było gorąco , jak kawa to tylko ciepła :).Chociaż restauracja we wnątrz jest piękna , delikatna , romantyczna z gustem sama bym chciała taką mieć.To my wybraliśmy stolik w ogródku , z huśtawką drewnianą, między drzewami , wokól nas były posadzone zioła , na gałęziach drzew wisiały domki dla małych ptaków , klimat był super.Wybraliśmy obiad bardzo domowy i Polski, w końcu takiego brakuje nam na codzień ;).Na pierwsze szczawiową na drugie pierogi! ukochane moje , zjedliśmy pysznie... wracaliśmy wolno bo przejedzeni ;).Mimo tego , nie mogłam darować sobie kręconych lodów na deptaku , przysiedliśmy na ławce , poobserwowaliśmy ludzi , nacieszyliśmy się słońcem... każdy by powiedział , że to normalne wyjście na obiad , nie dla mnie... dla mnie to było cudowne wyjście i zamykam je w pamięci... z mężem :).

piątek, 8 lipca 2016

Mój wieczór panieński!

Dawno temu wymarzyłam sobie , że to będzie wieczór w stylu Hawajskim.Duzo owoców , drinki , płatki kwiatów , świece ... wymarzyłam sobie , że będzie też on na wsi , w moim ukochanym Wytycznie i tak było :)  Stroiłam ja a jakby inaczej ;) ja miałam swoją wizje która musiałam zrealizować jak zwykle.Był stój pokryty obrusem w drobne kwiatki , na tym lampion zielony z jutową rączką obok płatki kwiatów.Po bokach stołu przystroiłam dwoma kolorami bibuły a na góre kwiaty Hawajskie.Naszyjniki też były z kwiatów , jeden na żarówce , reszta na nas ;) na parapecie świeczki i płatki kwiatów i atrape zasłon też zrobiłyśmy ;).Wyszło super ale zabrakło mi lampek choinkowych , bo zapomnialam przejściówki z domu.Były też łańcuchy z bibuły z elementami kwiatów , klimat był taki jaki sobie wymarzyłam :). Były dwa rodzaje drinków , pinakolada i mochito , inne też alkohole się znalazły ale nie miały takiego wzięcia ;). Drinki serwował nam mój brat łukasz , był też wybitnym fotografem przyjęcia :) Tato odnalazł się w roli mistrza grilowania było pysznie!
szaszłyki też zrobiłam po hawajsku z papryką czerwoną cebulą i ananas :).Najpierw odbyła się mini sesja zdjęciowa bo jakby inaczej!.Później zaczeły się drinki , tort tańce no i moje zadania żeby zdobyć prezenty :).Było zabawnie grono wyszło małe ale takie nasze moje najważniejsze kobiety były , więc zabawa musiała być ekstra i była :).Uśmiałam się bardzo , wytańczyłam , nawet zapomniałam o rozczochranych włosach , poprawianiu makijażu ...no i kwiacie we włosach ;))

Chce więcej takich wieczorów :) no już nie panieńskich ale babskich jak najbardziej .

poniedziałek, 4 lipca 2016

Plener ślubny.

Była to bardzo gorąca i słoneczna niedziela , dwa dni po ślubie.Dagmara zrobiła mi makijaż , Agata fryzure zwaną lokami ;) spakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do Lublina do skansenu.Byłam tam po raz pierwszy i wiem , że chce wrócić bo będzie to fajny dzień z moją rodziną.W przyszłym roku się uda!
Klimat pasował idealnie do mojej romantycznej delikatnej wizji :)
Sesja poszła szybko i sprawnie ze zdjęć jesteśmy bardzo zadowoleni chociaż z pleneru dostaliśmny dosyć mało.Nie będe ich dodawałam na bloga , zamierzam zrobić po prostu nam i rodzicom album z tego dnia na pamiątke.Jednak pisze tą notke po to że mam kilka zdjęć od kuchni można powiedzieć :)

Ozdabianie naszej sali weselnej.

Pomimo tego , że wczoraj minął miesiąc od naszego ślubu przez po poludniowe zmiany w pracy i chęć robienia czegoś więcej niż siedzenie przed komputerem nie zdążyłam dodac wszystkich zdjęć z tegorocznego wyjazdu do Polski , który zawsze jest za krótki! Ba ! nawet polowy ale to i dobrze ;) wyjazd takjakby się przedłuża... no tak dla mnie w wyobrażeniach , pamiętam tamte dni pełne słońca bo u nas ich nie ma. Ale koniec narzekania :)
Teraz o czyms fajnym.Ja nadal wspominam wesele , codziennie :) i będe już tak cały czas , znając siebie ;).Dzisiaj będzie o ozdabianiu naszej sali weselnej.Sale ozdabialiśmy sami... a właściwie to całą rodziną :) Wyobrazenie jak to ma wyglądać miałam od dawna , pozamawiałam rzeczy , dopilnowałam żebym miała dosłownie wszystko , żeby efekt się udał taki jak sobie wymarzyłam i był! idealny! piękny cudowny!!! serio. Odrobina natury ( mech , drewniane podstawki pod sloiki z kwiatami i świecami , drewniane podstawki na imie i nazwisko, juta  i szczypta koronki ) niby nie wiele ale efekt przepiękny , taki mój wymarzony.Z tego jestem najbardziej dumna , że dopiełam na ostatni guzik i było tak jak z marzeń.Miło było to , że każdy chciał pomagać , zdjednoczyliśmy się dzięki temu też bardziej.Było super :)

Tak wyglądała ozdobiona ale jeszcze przed weselem: